Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/327

Ta strona została przepisana.

coby mu drogę zagrodzić śmiały, szedł dokąd chciał i iść będzie tak dalej, a wawrzyny jeno deptać, a wolę swą obwieszczać, aż się spełni wszystko!... Dla niego niema dwóch dróg, dwóch losów, jedno hasło mu zostało: naprzód! Kto wszak na swych ramionach taki ciężar dźwigał, kto go za sobą porwał i powiódł, kto ziemię swą do takiej podjął ambicji, zaufania, hardości, a dumy ten ma w piersi zaklęty płomień, ten świadom jest swej mocy nad mocami, ten orlim wzrokiem sięga poza chmury, poza horyzonty jutra, poza mgły wyroków i przeznaczeń.
— On — Napoleon — pobity — złamany — upokorzony może!!!? Napoleon! — Jakby słońce mogło nie tylko zajść ale i zgasnąć, jakby żar mógł ocean wypić i w przestworze go dźwignąć, jakby piorun śmiał godzić tam, skąd się począł!... A jeżeli... a gdyby?!... A gdyby wielka armja nie istniała już — gdyby?... Nie — nigdy! To fałsz, podła kpina, bluźniercza złość!... Napoleon! Toż widzi go, patrzy nań, ogląda!... Śród złoto-srebrnej czeredy, na łonie srogich bermyc grenadjerskich, błyszczących kasków i kirasów, zamaszystych czap, a wystrzelistych kil, na łonie jarzącem się od stali, żelaza, a spiżu, — stoi zadumany, ani laurami nowemi wzruszony, ani dokonaniem postanowień przejęty... i już nowe snuje przedsięwzięcia... A łan dygocze od salw wiwatowych, a łan ludzi upija się szczęsnym okrzykiem! I pół miljona żołnierzy, pół miljona bohaterów, pół miljona ramion tęgich, a piersi szerokich trzebaby na kawały rozszarpać, aby jego się tknąć, — pół miljona ciosów odparować, aby nań wyzywająco spojrzeć, — pół miljona serc zabić, pół miljonem mózgów bluznąć!
A on stoi zadumany! Pogląda, kędy się kupią tłumy złamanych nieprzyjaciół, kędy ruiny miast, gruzy bastjonów, zwaliska fortec snują woale dogasających śmiałków, kędy gromy armatnie worały potoki krwi i ciał śmiałków, krnąbr-