Cesarz szarpnął się na ławie i nogą wystające z kominka polano popchnął.
— Już masz swoje ale! Pojedziemy, wypoczniemy! Nie rób-że takiej miny! Jestem tak blisko... a nie widziałem jej dawno bardzo! Chciała za mną pod Moskwę! Niestety, za wiele było oczu — lecz teraz! Ciągnie mnie! Czuję, że ta dystrakcja...
Napoleon spojrzał raptownie na swego ministra.
— Oh! Ty, bo zawsze masz kwasy na zawołanie! Nie znasz jej! Nie rozumiesz, ile tkliwego okazywała mi przywiązania, ile samozaparcia, ile bezinteresownej miłości! Ona jedna! Słyszysz, żadna zresztą! Żadna!
— Nie śmiem wątpić, tylko...
— Co za tylko? Mów! Cóż więc!?
— Incognito twoje, sire, będzie zdradzone...
— Chciałbyś, żeby ona uczciła we mnie pana Caulaincourta?!
— Odwiedziny nie dadzą się ukryć...
— Ale i nie będą głośniejsze jak pobyt jej w Paryżu...
— Najjaśniejsza pani się dowie i zasmuci się! — tłumaczył minister.
— Księżna Montebello jest zanadto pieczołowitą i mnie oddaną ochmistrzynią, aby nie umiała zaprzeczyć wieści!
— Dwór wiedeński, którego opinja może nigdy nie miała dla nas takiej wagi...
— Myślisz o Austrjakach!? Jeżeli mają mnie odstąpić, to z pewnością nie dla Walewskiej!
Caulaincourt zwiesił głowę.
— Widzisz! Dziecinne skrupuły przywodzisz, a mnie radbyś pozbawić jedynej chwili zapomnienia, szczęścia, któraby mi dała i moc nową i myśl jaśniejszą!... Co?! Nie słabeć są twoje perswazje!
— Sire! — rzekł smutnie Caulaincourt — nie powiedzia-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/339
Ta strona została przepisana.