wymijała pytania, i ledwie, że przesuwała się przez salony, ledwie że odpowiadała na „dygi“ dam i czołobitne ukłony panów, a przecież umiała rozrzucać słówka nic nie znaczące na pozór, błahe, niewinne i słówkami temi utrzymywać gości pani de Vauban w niesłabnącem napięciu.
Od czasu do czasu pani Moszyńska, która usiłowała dostroić się do tonu swych przyjaciółek i przyjęte na siebie obowiązki gospodyń z godnością, odpowiadającą chwili, wypełnić, zabiegała drogę księżnie i zarzucała ją pytaniami. Lecz, miast odpowiedzi, odbierała uścisk ręki i gorące zapewnienie.
— Ileżbym dała za to, żeby mi wolno było mówić!...
— Rozumiem... sądzę wszakże, iż ze mną...
— Niema tajemnic!... Niema sekretów, jest tylko obawa wzruszenia... Dwa razy miałam „sapkę“...
— Więc szambelanowa jest tutaj... jeszcze...
— Moja najdroższa... jest tam, gdzie marzyć nie mogła!...
— A zatem cesarz!?...
— Nie wiem, nie widziałam go „już“ od dwóch godzin!
— Od... dwóch godzin!? — szeptała ze zdumieniem pani Moszyńska, ale nim zdołała ogarnąć doniosłość tej odpowiedzi, księżna już nikła w głębi apartamentów hrabiny.
Półsłówka te nie rozwiązywały bynajmniej zagadki, wystarczyły atoli w zupełności do zrodzenia mnóstwa pogłosek, plotek, anegdot i opowieści, których głównemi osobami była pani Walewska i Napoleon, a drugorzędnemi kawaler de Gorajski, pan Anastazy, marszałek Duroc, mameluk Rustan i książę Bassano.
Więc gdy jedni zapewniali z całem przekonaniem, że pani Walewska od wczoraj nie ruszyła się z pałacu na Długiej, drudzy zaprzysięgali, iż mieszka, tuż obok pałacu pod Blachą; tu, świadoma rzeczy dama zwierzała się pod pieczęcią tajemnicy, że wczoraj, mimo mgły nocnej, stwierdzono wycieczkę cesarza incognito, że nawet służba zaalarmowaną była znik-
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/35
Ta strona została przepisana.