przecież nie mówiono tylko ciągle o niej... Jaka ona musi być szczęśliwa!...
— Pewnie, szczęśliwa! — przyświadczyła oschle pani Moszyńska. — Bo nawet nie wiadomo, skąd do tego sukcesu przyszła!... Idę do hrabiny!
Pani Moszyńska skierowała się ku drzwiom, lecz w tejże samej chwili na progu ukazała się pani de Vauban.
— Rozjechali się? — rzekła niedbale pani de Vauban.
— Czas był największy! Upadałyśmy z Fryną! Brakło już konceptu!... Co za ciekawość!... Wierz mi, Henrjetko... musiałam się silić! Jakże się miewa?!...
— Kto taki!?
— Jesteś nieznośnie skryta, wszak przedemną nie potrzebujesz się maskować... chyba zasłużyłam sobie na zaufanie... i twoje i szambelanowej!
— Ależ tak, bez wątpienia! Lecz cóż ci mam powiedzieć!?... Będziesz dzisiaj na galowem przedstawieniu, więc ją zobaczysz!
— Więc pani Walewska...
— Wybiera się niezawodnie! Miałam przed godziną wiadomości!
— Mówiono jednak, że doktór Corvisart...
— Ach! Czego dziś nie mówiono! Byłaś sama świadkiem!... Na teatrze sama osądzisz!...
— A zatem i ty, przybędziesz!?
— Muszę! Choć, sama rozumiesz, ile po tem umęczeniu..
Pani Moszyńska.nie słuchała już dalszych słów pani de Vauban, raz jeszcze upewniła się co do teatru, zaklęła się, że zawsze jest gotowa do poświęcenia się dla najdroższej Henrjetki, wtrąciła znacząco, iż nie takiego spodziewała się stanowiska dla męża, ucałowała hałaśliwie i Frynę i panią de Vauban, i odjechała.
Hrabina, po oddaleniu się pani Moszyńskiej, uśmiechnęła
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/39
Ta strona została przepisana.