lewskę; żadna nie chciała pozostawić szambelanowaj na opiece drugiej, a obie równocześnie uznawały potrzebę zajęcia obronej pozycji „na teatrze“, obie pałały ciekawością uczestniczenia w tak świetnem widowisku i obie troszczyły się, aby ludzkie języki nie zachmurzyły pańskiego oblicza.
Po wyczerpaniu wszystkich argumentów, po zupełnem uświadomieniu się, że upory są równosilne, równozbrojne, równoniezwyciężone, księżna z hrabiną wpadły na drogę ustępstw.
— Jedźmy obie! — zaproponowała pani de Vauban.
— Jedźmy — zgodziła się bez wahania księżna. — Ale co będzie z Marjetką?
— Zostanie przy niej Fryna!
Księżna zawahała się, lecz rozważywszy błyskawicznie, że ze strony Czosnowskiej żadne nie zagraża niebezpieczeństwo, bo Fryny, nawet nie stać na najbłahszą przebiegłość, zgodziła się na ten układ.
Pani de Vauban udzieliła Frynie wskazówek, jak ma sobie poczynać w jej nieobecności i, zmieniwszy suknię, udała się z księżną Jabłonowską do jej mieszkania, aby z kolei asystować przy jej strojeniu.
Fryna tymczasem, załatwiwszy się z wydaniem dyspozycji służbie o wieczerzy dla pani Walewskiej i odebrawszy od strzelca wiadomość, że książę Józef gotuje się do teatru, wślizgnęła się cicho do komnaty, zajmowanej przez szambelanowę.
Głusza i półmrok, który powitał Czosnowskę na progu komnaty, zaniepokoił, onieśmielił pupilkę pani de Vauban.
Fryna rzuciła bystre spojrzenie w głąb, dostrzegła panią Walewskę, spoczywającą w fotelu, i, tłumiąc szelest swej powłóczystej sukni, przysunęła się do szambelanowej.
— Czy ja pani się nie naprzykrzam?!
Pani Walewska drgnęła.
Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/42
Ta strona została przepisana.