Strona:Wacław Gąsiorowski - Pani Walewska 02.djvu/69

Ta strona została przepisana.

o nominację generała, boć z nią siedem lat prawie chodzisz, a o przedstawienie do sztabu cesarskiego, o zatwierdzenie! Bez niego nic! Inaczej twój sierżant prędzej generałem zostanie!...
— Patrzże uparciuchu! — dodał Chłusowicz. — Od tego czasu nasz dawny generał cesarzem został!
Łączyński uśmiechnął się. Major dorzucił gałąź do ognia i kończył spokojniej.
— Czekałeś tyle, możesz nam strzymać kompanji. Jeżeli nie będzie na jutro marszu, to cię zabiorę na spanie do stodoły! Cedrowskiego tylko patrzeć! Zaklął się, że Pakosza przypilnuje, aby w raporcie do głównego sztabu ciebie wymienił. No, dalej, kucnij sobie przy ognisku! Chłusowicz, a masz ty jeszcze bodaj kroplę w manierce?
Chłusowicz mrugnął filuternie i wyciągnął z pod dery pękatą manierkę.
— Co — chlupie?!
— Aby kapeczkę, bo z tego ognia aż w nosie marznie. Łączyński przysunął się i położył się przy ogniu. Major pociągnął z manierki i mlasnął ze smakiem.
— Cie — sapristi — chyba Gdańska!... Patrzaj, bratku!... Atoż skąd!
— Nosił ją jeden artylerzysta aż mu się sprzykrzyło raptem!
— Nie chciałbym być w jego skórze! Masz acan zdatność szczególniejszą! W wasze ręce, poruczniku! Grzeje! Ale to ziąb!
— Odwykło się od takiego!
— Phi!... Chociaż ten w szóstym roku, pod Medjolanem, może dokuczliwszy!
— Bo sukna było za skąpo. Ale gdyby tam takie siermięgi mieć!...
— Tybyś zaraz Bóg wie czego chciał!