Strona:Wacław Gąsiorowski - Rok 1809 t1.djvu/9

Ta strona została przepisana.
Bardziej się temu potomne wieki
dziwować, aniżeli wierzyć będą...
A. Chryz. Załuski, biskup.
I.

Hucznie powitała Warszawa rok nowy, 1809.
Już w minionym grudniu zjazd a rozgwar był taki, jakiego nie pamiętano od czasów Sejmu Czteroletniego.
Przybycie pary królewskiej, pierwsze zebranie Senatu Księstwa Warszawskiego a dalej prezentacje, wojskowe parady, skarbienie sobie u nowego dworu łask i wpływów gromadziło nad Wisłą rozproszone rody, ściągało szlachtę a z zaścianków i odległych wiosek sprowadzało i tych, którzy od lat kilkunastu, w domowem zaciszu szukali zapomnienia przebytych burz.
Czasem miłościwy odzew powoływał na stanowisko publiczne zapomnianego dygnitarza, czasem z za mórz, z dalekich krajów przybywał człek posiwiały, skołatany, legitymował się imieniem, które poczytywano za umarłe, i do pracy się garnął.
A pracy tej było coniemiara.
Nowy król, nowa konstytucja, przez Napoleona podyktowana, nowy porządek rzeczy, a tu wczorajsze pruskie „rechty“; pruskie nakazy i dzisiejsze „bajońskie sumy“. Ponadto, na każdym kroku resztki Volumina Legum, ówdzie wypomnienia Trzeciego Maja, a głębiej sięgając, echa trybunalskich sporów konfederackich sądów, kondemnatek i zajazdów.
Lecz niedość tego chaosu, zamętu, niedość powodzi niezałatwionych krzywd, nierozstrzygniętych spraw, niedość pustego skarbu, wyniszczenia kraju uciszoną ledwie