Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rzeczywiście — potwierdził niedbale Zdzisław, rozglądając się dokoła, — znać dotknięcie ręki kobiecej... wszystko tchnie tutaj subtelnością, drobiazgowym smakiem.
Hilary wydął z zadowoleniem policzki i założył nogę na nogę.
— Co robić! Ma dziewczyna swoje fantazye. Ciągle urządza i mebluje jakieś saloniki, buduarki, gabineciki. Niech się bawi! Właśnie była tu... ale tylko co wyjechała z wizytami.
— Bardzo żałuję, że nie będę miał szczęścia...
— Bo też z pana ceremoniant! — mówił z udaną dobrodusznością Hilary. — Ani się książę nie pokażesz u nas!...
— Nie omieszkam korzystać z uprzejmości — odparł obojętnie Tomkowicz. — Chcę jednak być szczerym i od razu przyznać się, że dzisiaj prócz wizyty chciałem...
Światowidzki poprawił się na kanapie.
— Pomówić z panem — ciągnął powoli Zdzisław — o pewnym interesie.
— O interesie!? — pytał z powagą ojcowską Hilary. — Proszę... służę... niech książę będzie łaskaw!...
— Wiadomy panu zapewne nasz stan majątkowy?...