Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/128

Ta strona została uwierzytelniona.

Hilary zatrzymał się przed drzwiami pokoiku, w którym zamknął Łamkowskiego, dobył klucza z kieszeni i chciał otworzyć... Nie mógł. Z drugiej strony drzwi tkwił widocznie drugi klucz w zamku, więc chwycił za klamkę, nacisnął i... oczom jego przedstawił się widok zgoła nieoczekiwany.
Na kanapce pod oknem siedziała Tola, a u nóg jej klęczał Łamkowski. Ona, pochylona nieco na przód, gładziła jedną ręką płową czuprynę Łamkowskięgo, pozwalając mu jednocześnie tulić do ust drugą rękę. Referat Światowidzkiego leżał na małem biureczku, rozłożony poważnie przed zwojem czystego papieru...
Młoda para była tak zajęta sobą, tak zapatrzona w głębie swoich oczu i zasłuchana w swoich serc bicie, że nie dostrzegła wejścia Hilarego i dopiero chrapliwy głos jego sprowadził ją z obłoków na ziemię...
— Tolo! — wrzasnął Światowidzki, drżąc z gniewu i oburzenia.
Łamkowski zerwał się od stóp bankierówny pomieszany, ona zaś podniosła się zapłoniona, zakłopotana.
— Cóż to ma znaczyć?!.. — pienił się prezes, zaciskając pięście. — Jak pan śmiesz?! Do grobu chcesz ojca wpędzić... ty!... ty!...