Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/167

Ta strona została uwierzytelniona.

się od niespodziewanego spotkania. Jojne wzdrygnął się i cofnął rękę.
— Herschele! Czy to ja jestem żebrak? Chcesz pomódz Jojnie... to może masz jakie stare spodnie, stare kamasze, ja kupię, zapłacę dobrze...
— Ależ... skądże? — niecierpliwił się Światowidzki.
— Nu... przecie ja wiem, Herschele... ja tobie co powiem! Tyś wielki bankier, bardzo sławny bankier, ale co tobie szkodzi zrobić parę dobrych interesów z Jojną? Żebyś ty kazał tylko w swoim pałacu, coby mnie do ciebie wpuścili, jabym znalazł! Ajaj... jakie ty masz garderobe! byłoby z tego ładne parę czapkes... A może masz butelki? Ja i butelki kupię, dlaczego nie?...
Światowidzki czując, że nie odczepi się od natrętnego Jojny, odwrócił się i szybkim krokiem zmierzał do stojącej nieopodal dorożki: stary znajomy jednak, niezrażony zachowaniem się bankiera, biegł za nim, tłómacząc zapalczywie korzyści z proponowanej przez siebie tranzakcyi...
— Herschele, Herschele, posłuchaj! Ty masz a feine kepełe! Sprzedasz trochę starego ubrania, kilka butelki i prawie za nic weźmiesz ładne parę złotych. Po co ma zarobić twój lokaj, kiedy