Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/201

Ta strona została uwierzytelniona.

Prokurenci oniemieli. Spodziewali się wszystkiego, lecz nie tego, aby Światowidzki zdołał ich uprzedzić. Hilary spostrzegł to pomieszanie i złośliwy uśmiech zaigrał na jego bladej twarzy. Kellisch próbował nadrabiać miną.
— A to bardzo dobrze się składa, bo my także zdecydowaliśmy się...
— Na co się zdecydowaliście? — zawołał Hilary, nie dając przyjść do słowa Kellischowi i naciskając nieznacznie guzik dzwonka elektrycznego. — Ośmielacie się tu jeszcze głos podnosić! Tego już zanadto!
We drzwiach ukazał się służący. Światowidzki nabrał pewności siebie.
— Panie Kellisch, panie Herszkowicz, ja was oddalam... w tej chwili. Józef, wyprowadź panów i powiedz w kantorze, żeby mi więcej ani pana Kellischa, ani Herszkowicza nie wpuszczali. Po obrachunek do kasy proszę jutro, a... świadectwa możecie dostać, lecz takie, na jakieście zasłużyli.
Hilary, po tych słowach, wyszedł do drugiego pokoju, trzaskając drzwiami. Herszkowicz spojrzał na Kellischa, Kellisch na Herszkowicza, zdziwieni, zaskoczeni wystąpieniom bankiera.
— Izydor, słyszałeś? — zagadnął z cicha Kellisch.