Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/202

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczego nie miałem słyszeć! Ładna historya! Myśmy chcieli odejść, a on nas wypędził...
— No, no! — wtrącił się służący Józef z bezczelną miną usamowolnionego sługusa. — Jaśnie pan powiedział «wynosić się!» to się wynosić i nie gadać, bo nie miejsce po temu!...
— Cicho bądź! Ty... ty... chamie! — wrzasnął Herszkowicz.
— Tyś sam cham! Słyszysz! Patrzcie go! taki żydziak będzie mi tu wymyślał! — zawołał groźnie Józef, kontent, że nareszcie może się zemścić za poniewierkę, której mu nigdy były sekretarz Światowidzkiego nie szczędził.
— Izydor! — mitygował Kellisch — chodźmy! Co ty się będziesz z takim łobuzem wdawał w rozmowy...
Poważny bankier tymczasem za boki trzy mał się ze śmiechu, że mu się koncept udał. Ani się spodziewali! Wpadł w wyśmienity humor, bo czuł się samym sobą. Dawniej był zawsze taki stanowczy, nieugięty i uprzedzający Kellisch i Herszkowicz znali wprawdzie smutny stan jego finansów i mogą mu szkodzić, ale, bądź-co-bądź, osłabił ich przez wydalenie. Świadek był, więc już nie będą mogli rozgłaszać, że usunęli się sami, widząc krach nieunikniony...