Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

czelnych darmozjadów! Dosyć! Po południu będę pana potrzebował. Ale bądź pan łaskaw powiedzieć, że chcę pomówić z córką. Konie zaraz po przyjęciach...
Herszkowicz skłonił się prezesowi i zabierał się ku wyjściu, porządkując porozrzucane papiery na biurku, na dźwięk atoli ostatnich wyrazów drgnął i odezwał się z cicha:
— Przyjęcia? Nie wiem doprawdy, dzisiaj!?...
— Czego pan nie wiesz? — zapytał ostro Hilary.
— Ja, nic... nic... — jąkał sekretarz.
— Więc... żegnam pana. Skończyłem.
Herszkowicz wyszedł pośpiesznie z gabinetu, uśmiechając się dziwnie i filuternie spoglądając na prezesa. Światowidzki zapalił świeże cygaro i znów zadzwonił. Zjawił się lokaj.
— Melduj!
Lokaj skłonił się nizko, ręce rozłożył i stał nieporuszenie.
— I czego stoisz? Melduj, powiedziałem!
— Proszę jaśnie pana, kiedy niema nikogo!
— Co takiego? Co?...
— Nikogo niema w poczekalni, proszę jaśnie pana.
— Nikogo niema! Nikogo niema! — powtarzał bezmyślnie Hilary, spoglądając osłupia-