Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/241

Ta strona została uwierzytelniona.

obchodzić ich mrzonki, ideały, czy pragnienia! On, Hilary, jest wyższym ponad taką małostkowość. Tam, gdzie mu będzie dobrze, tam jego ojczyzna!...
A Tola? Tola niech zostanie. Napisze do niej. Brać jej z sobą nie może. Kto wie, mogą go ścigać wierzyciele, poszukiwać... co zrobiłby w drodze z takim balastem? Później, gdy się uciszy trochę, przyjedzie do niego. A gdyby wyszła za tego... tego narwańca? Mniejsza o to! w obecnem położeniu przynajmniej znajdzie jakiś punkt oparcia! Kto wie, czy Hilary zwojuje co na świecie?
Światowidzki naraz się zastanowił, pobladł i sięgnął do kieszeni. Ma jechać zaraz, natychmiast, musi jechać, a pieniędzy nie ma!
— Przekleństwo! — syknął przez zęby — i powiedzieć komu dzisiaj jeszcze, że Światowidzkiemu braknie kilkuset rubli na podróż, nie uwierzy... stanowczo nie uwierzy. Ironia losu! Dla tych nędznych paruset rubli mam doznać tylu upokorzeń, znieść tyle przykrości, być widzem własnego... Nie!... Tu coś poradzić trzeba, poradzić! Coś chyba sprzedać... Byle co: bronzy, czy dywany, aby tylko mieć natychmiast.
Dzwonek telefonu znów rozległ się w gabinecie. Hilary spojrzał nań z trwogą.