Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/242

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeszcze nowina może! Nie, wolę o niej się nie dowiedzieć. Lecz cóż mnie jeszcze gorszego może spotkać?
Bankier zbliżył się do telefonu.
— Kto mówi?
— Kasyer. Panie prezesie, przed chwilą wpłynęło za cukier piętnaście tysięcy. Czy mam ściśle trzymać się rozporządzenia pana prezesa i wykupienie papierów depozytowych z Banku dopełnić o godzinie trzeciej?
Hilary się zniecierpliwił.
— Mój panie! Czego mi pan głowę zawraca? Raz już panu mówiłem. Oczywiście wykupić. Bank zamykają o godzinie czwartej, można się spóźnić z załatwieniem formalności i będzie przykra historya.
— Słucham!
Dzwonek drgnął na rozłączenie. Naraz Hilary rzucił się ponownie do tuby.
— Panie, panie kasyerze!
— Jestem, słucham!
— Zrobimy inaczej. Proszę mi całe szesnaście tysięcy przysłać zaraz do mieszkania. Czekam! A z przekazem zrobić, jak mówiłem poprzednio.
— Przepraszam... pan prezes mówi szesnaście?