Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/40

Ta strona została uwierzytelniona.

sam zdejmować palto. Wtem w bocznych drzwiach ukazała się służąca.
— Książę pan w domu?
— Wyjechał na miasto!
— A księżna pani... przyjmuje?
— Owszem, jest u siebie na górze.
— Proszę mnie zameldować!
— E! to niepotrzebne! Niech pan pofatyguje się prosto schodami na pierwsze piętro, a potem pierwsze drzwi na lewo...
Służąca, nie czekając na dalsze pytania Hilarego, wyszła.
— O, źle! — myślał pan Światowidzki. — Tomkiewicze zbliżają się szybciej do bankructwa, niż przypuszczałem! Służby niema, liberyi niema. Fiu! Teraz kiwnąć na księcia Zdzisia, a poleci za byle bankierówną!...
Pan Hilary, rozglądając się, po wielkich marmurowych, ozdobionych freskami schodach wszedł powoli na górę, znalazł drzwi na lewo... i otworzył.
W dużej, widnej sali, pod oknem, siedziała postać kobieca, zajęta jakąś szydełkową robótką.
Światowidzki spojrzał, skłonił się z daleka, a widząc zgoła obcą sobie osobę, zaambarasował się.