Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/69

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko razem wzięte może i niucha tabaki nie warte... a tak go jednak struło!
W domu czekała Światowidzkiego praca: miał odczytać przepisany przez Łamkowskiego referat i przygotować się do jutrzejszej prelekcyi. Nie był w usposobieniu, przejrzał kilka kartek referatu, wreszcie rzucił go niedbale na biurko i zadzwonił na kamerdynera.
— Podasz mi herbatę w sypialni. Panience powiesz, że nie zejdę na kolacyę.
Jan skłonił się nieśmiało, zalterowany jeszcze ranną awanturą, i wyszedł.
W sypialni pana Hilarego świeciło się do późnej nocy. Prezes wielkimi krokami chodził z rękami w kieszeniach, dymiąc nielitościwie cygarem. Twarz jego blada wyrażała osłupienie, włosy na tyle głowy zjeżyły się, stercząc filuternie ponad łysiną. Po raz dziesiąty z kolei rozpamiętywał wszystkie wypadki dnia, napróżno starając się pogodzić je z własnem wyrobionem przekonaniem. Wreszcie położył się, a gdy w końcu Morfeusz zdołał go utulić w swoich objęciach, cudaczne zmory i widziadła zakłócały mu sen i wypoczynek.
Nazajutrz Światowidzki wstał wcześniej niż zwykle, ubrał się pośpiesznie i wezwał do siebie Herszkowicza.