Strona:Wacław Gąsiorowski - Zginęła głupota!.pdf/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Światowidzki zaciął usta i spoglądał niepewnym wzrokiem na Bajdurkiewicza, w końcu zdobył się na odpowiedź:
— Nie pojmuję, jakim sposobem podobny sąd mógł wydać ziemianin! A przytem, zgadzając się, z wieloma zastrzeżeniami, ze zdaniem radcy, muszę oświadczyć się przeciwko mniemaniu, aby ustąpienie Lińskiego nie było wielką i niepowetowaną stratą!...
— Chyba wygraną, zyskiem! Przyznaj, prezesie — gorączkował się Bajdurkiewicz, — gdzie znajdziesz ślady działalności Lińskiego? Czy, wysunięty na przód, nie był zawsze automatem, powtarzającym bezmyślnie ukute naprzód wyrazy? Czy wniknął w interesa powierzonych mu instytucyi i nie osłaniał swojem nazwiskiem cudzych sztuczek? Ludzie, owczym pędem powodowani, powtarzali bezmyślnie: tam musi być wszystko dobrze, bo «on tam jest,» a «on» jest człowiekiem porządnym! Bierz licho taką «porządność!» Na przykład, historya choćby ze schroniskiem w Głuszy i zapisem hrabiego Żytnickiego!! Nadużycia! Zgorszenie! A poczciwa opinia drzemała sobie, pocieszając się «porządnością» prezesa!...
— Radca się przejmuje... nie było tak źle z tym zapisem!