Wyhowski znalazł się w Paryżu w chwili, gdy na łamach dzienników toczyły się sążniste polemiki pomiędzy pesymistami, których reprezentował geolog Remogner i obozem optymistów, na czele którego stał Burand, uważany po śmierci Flammariona za największego astronoma Francji.
Dyrektor wytwórni samolotów, w której wykonywano aparat Wyhowskiego, powitał tego ostatniego serdecznie.
— Masz pan szczęście! Dobrze, że montowanie pańskiego aparatu ukończyliśmy już prawie zupełnie! Inaczej... nie mógłbym ręczyć za termin wykonania, gdyż zawalony jestem wprost robotą! Każdy, komu kieszeń pozwala na nabycie aeroplanu, zamawia go nagwałt, płacąc bajońskie sumy za prędkie dostarczenie aparatu. A wszystko to przez ten spodziewany koniec świata! Taki frajer wyobraża sobie, że wystarczy wsiąść na samolot, zabierając ze sobą zapasową bańkę benzyny, i pofrunąć! Będzie już mógł kpić sobie z wybuchów wulkanów całego świata, z trzęsień ziemi i wszystkich takich innych przyjemności! Co... jak się to panu podoba? Straszna jest głupota ludzka! Tak... tak... ale aparat już gotów! Jutro pan możesz rozpocząć próby, a
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/113
Ta strona została skorygowana.