Amy trwa w swym uporze tylko dlatego, że upór ten umacnia w niej taka powaga w dziale lotnictwa, jak... ja!
Podniósł się i z komiczną powagą na twarzy złożył nachmurzonej Daisy niski ukłon.
Siadając, rzucił szybkiem spojrzeniem na Amy.
Dostrzegł, że w oczach jej przebija wdzięczność.
Uśmiechnął się więc do niej i perorował dalej, przekomarzając się nieco:
— Otóż, jeżeli taka powaga, czyli, mówiąc poprostu, ja, twierdzę, że pomysł kuzynki Amy nie jest tak znów zbyt, że się tak wyrażę, fantastyczny, to pani, jako wierząca we wszelkie autorytety, powinna i w tym również wypadku postąpić lojalnie! Inaczej, co ze smutkiem konstatuję, podaje pani w wątpliwość mój autorytet, czego gotów jestem... nie przeżyć!
Słowa jego rozbroiły panią Daisy i przywróciły jej dobry humor, zwłaszcza, że pasjami lubiła się sprzeczać z Wyhowskim.
I teraz też podjęła rzuconą przezeń rękawicę.
— Przybierasz pan postać niewinnej, pokrzywdzonej ofiary, a w rzeczywistości jesteś pan napastliwym obrzydliwcem! Któż
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/120
Ta strona została skorygowana.