na! — mówił Wyhowski. — Otóż, jakież są dane, na podstawie których tak kategorycznie odmawia pan słuszności mojej hipotezie?
Patrzał na niego wyczekująco, zmrużywszy oczy, w których lśniły iskierki wesołej ironji.
— Bo jeśli pan oprze swe dane na wywodach uczonych „optymistów“, to nie będą one już dzisiaj aktualne! — podjął dalej. — Onegdajsze wypadki lizbońskie, których zakończenia, nawiasem mówiąc, nie sposób jeszcze określić obecnie, zrobiły tak poważny wyłom w linji obronnej optymistów, że zdanie ich musi być dzisiaj cokolwiek, o ile nie całkowicie, inne!
De Risor słuchał go z uwagą. Widocznem było, że spokój i treść słów Wyhowskiego stropiły go nieco i zachwiały dotychczasowem przeświadczeniem o nielogiczności tezy „pesymistów“.
Wyhowski zauważył to i zaledwie dostrzegalny uśmieszek zadowolenia przewinął się po jego wargach.
— Mam wszelkie podstawy do wygłaszania takiego zdania, gdyż na parę dni przed wyjazdem z Londynu czytałem artykuł jednego z najwybitniejszych uczonych z grona „optymistów“ wyjaśniający, że wstrząsy
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/194
Ta strona została skorygowana.