— Niestety... szczegółów jego nie mogę panu powtórzyć, gdyż dalszy ciąg rozmowy prowadzony był tak spokojnie i cicho, że zaledwie zdołałam pochwycić parę oderwanych słów, które nic nie wyjaśniły — zamilkła na chwilę, poczem nagłe dorzuciła ożywionym tonem. — Chociaż... zdaje mi się, że nawet i te poszczególne słowa zainteresują pana, jak interesują one i mnie obecnie. Otóż po dłuższych, przyciszonym głosem wypowiadanych, wywodach męża Devey zareplikował temi, mniejwięcej, słowami: „Nie neguję bynajmniej wpływów, jakie wszechświat wywiera na nas, jakkolwiek nie przypisuję im decydującej roli w tem wszystkiem. Niepokojące jest to, że wpływy te zwiększyły się w chwili samodzielnego przeobrażania się ziemi. Powikłania jedne łącznie z powikłaniami natury drugiej wytworzyć mogą chaos, z którego...“ Końca zdania nie dosłyszałam, gdyż Devey zniżył głos do cichego szeptu. To wszystko, co zapamiętałam z ich rozmowy i, jak pan widzi, nie jest to zbyt wiele.
Uczynił głową ruch, który mógł być uważany tak dalece za potwierdzenie, jak i za zaprzeczenie jej końcowemu zdaniu.
Pani Athow milczała przez chwilę wpa-
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/240
Ta strona została skorygowana.