Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/241

Ta strona została skorygowana.

trzona w drgające na ścieżkach ogrodu plamy słonecznego światła, przedzierającego się przez zbitą gęstwinę drzew.
— W biurku jego, pomiędzy niezliczoną ilością notatek, szkiców wykładów i rozpoczętych referatów nie znalazłam nic takiego, coby miało jakikolwiek związek z temi rozmowami... nic absolutnie, co mogłoby, choć w drobnej części, napomykać na kwestje, jakie bezwątpienia wpłynęły na postanowienie odbycia tej nieszczęsnej wycieczki — ciągnęła dalej, nie patrząc na swego towarzysza. — Czy pan przeglądał papiery lorda? — dorzuciła, ożywiając się nagle.
Skinął potakująco głową.
— Uczyniłem to na prośbę Amy, po powrocie jej do zdrowia, lecz nic takiego szczególnego nie znalazłem. Parę rozpoczętych prac naukowych, jedna całkowicie gotowa do druku... pozatem prawie nic — odparł, unikając jej badawczego spojrzenia, jakie w tej chwili zawisło pytająco na jego twarzy. Przyszedł mu mianowicie na myśl list Devey’a, oddany przezeń na przechowanie wiernemu służącemu. O liście tym nie wspomniał dotąd nikomu ni słowa, będąc przeświadczonym, że treść jego bezwarunkowo zaniepoiłaby tak Amy, jak i jej przyjaciółkę. Zresztą, wobec