on o tych złudzeniach, więc, prawdę mówiąc, mogła zupełnie uzasadnienie zarzucić mu jakąś uboczną myśl w kwestji zgody jego na szalony, bądźcobądź, projekt Amy.
To też, gdy obecna ich rozmowa poczęła coraz wyraźniej kłonić się ku tylekroć poruszanemu tematowi poszukiwań Devey‘a, czuł się coraz więcej nieswojo, zwłaszcza, że lekko drwiące spojrzenie Daisy nie schodziło z jego oblicza.
Począł przeto głowić się gorączkowo nad sposobem odwrócenia jej uwagi w inną stronę.
Przyszła mu zbawcza myśl do głowy.
— Pytała się pani, co za zacz jest ów „Hades“? — zwrócił się ku niej, udając zainteresowanie. — Doskonale się złożyło, gdyż przed kilkunastu dniami czytałem w tej sprawie w jednym z kwartalników astronomicznych artykuł pióra najwybitniejszego dzisiaj uczonego niemieckiego na tem polu, doktora Bolsche. Otóż...
— Tak... ale... — wtrąciła z lekkiem rozdrażnieniem w głosie Daisy.
Udał, że nie dosłyszał jej słów.
— Otóż, proszę pani, to jest naprawdę ciekawa sprawa! — ciągnął dalej z ożywieniem. — Jak pani zapewne wiadomo, naj-
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/245
Ta strona została skorygowana.