Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

selona jej miną Amy, zajmując miejsce w aucie.
— Nigdy! — gorączkowała się Daisy. — Pan Jerzy sądzi, że tylko on posiada rozwagę... więcej nikt! Och... jakżeż cieszyłabym się, gdyby pan na pierwszym zaraz zakręcie wpakował tego swojego cacanego Fiata do jakiejś przepaści!
— Zapomina pani, że wówczas i pani padłaby ofiarą mej nieuwagi — odparł flegmatycznym tonem, otulając nogi pań w futra.
Westchnęła z komiczną miną.
— Zemsta nad wrogiem jest taką rozkoszą, że warto dla niej poświęcić życie.
— Aha... jednakowoż przyznała się pani do tego, że uważa mnie za wroga! — ucieszył się, zajmując miejsce przy kierownicy.
Słowa jej odpowiedzi zagłuszył warkot motoru.
Nowiuteńki, lśniący swą lakierowaną powłoką i metalowemi ścianami sześćdziesięcio-konny Fiat, wypadł cicho za bramę willi.
Znaleźli się na wąskiej uliczce, wijącej się zygzakami u podnóża wielopiętrowej, prostopadłej ściany skalnej, wznoszącej się w górę w odległości kilkuset zaledwie kroków od brzegu morza.