Chodzi, zdaje się o jakieś zjawiska zauważone na Oceanie Lodowatym w związku z tak częstymi ostatnio wybuchami wulkanów.
Ostatnie jej słowa zagłuszył głosne okrzyki zgrozy, jakie prawie równocześnie wydarły się z ust Deveya i jego przyjaciela.
Obaj oni patrzali na siebie wzrokiem, w którym oprócz zmieszania, malowało się najwyraźniej najwyższe zaniepokojenie.
Przez chwilę w jadalni panowała tak przejmująca cisza, że wreszcie stała się ona niemożliwą do zniesienia.
Pierwszy Devey powrócił do jakiego — takiego spokoju. Obrzucił siedzących przy stole spojrzeniem, prześlizgując się szybko wzrokiem po pobladłej nieco twarzy lady Amy.
Dostrzegłszy, że kieliszki Wyhowskiego i Athowa są próżne, napełnił je skwapliwie, zużywając na czynność tę dwa razy więcej czasu, niż należało.
— Pij, Jerzy! — zachęcał, trącając się kieliszkiem z Wyhowskim. — Za pomyślność naszej krótkiej podróży, Reginaldzie! — dorzucił, zwracając się do Athowa.
Opróżnił do połowy swój kieliszek i, stawiając go na stole, mówił, nie patrząc na nikogo:
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/26
Ta strona została skorygowana.