Jagger stał nieruchomie, wsparty oburącz na lasce. Ściągnięte brwi, pofałdowane licznemi brózdami czoło i zaciśnięte w jakimś niezwykłym u niego grymasie usta świadczyły, że widok, roztaczający się przed jego wzrokiem, był niezwykłym dla takiego nawet, jak on, doświadczonego podróżnika.
— Tak... ciekawy widok... doprawdy — rzekł półgłosem.
— Czegoś podobnego nie wyobrażałem sobie nigdy — rzucił Wyhowski.
Doktór skinął kilkakrotnie głową, przytwierdzając temu.
— Widziałem kratery Mauna-Loa i Mauna-Kea na Hawai, lecz muszę przyznać, że nie uczyniły na mnie takiego, jak ten, wrażenia, chociaż obwód każdego z nich należy liczyć na kilometry. Ale tam nie widać dna! Przesłonięte jest ono bezustannie kłębami dymu, tak, że podobne są one faktycznie do wielkich mis ze wrzątkiem, z których unosi się para. Tu zaś coś wręcz przeciwnego! Śmiało nazwać to można „dziurą do wnętrza ziemi“. Trudno osądzić, jaka jest faktycznie głębokość krateru, lecz przypuszczam, że wynosi ona conajmniej tysiąc metrów. Mam dobre szkła, a zaledwie z trudem odróżnić przez nie mogę szczegóły dna.
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/338
Ta strona została skorygowana.