numer! Wybucha często i gwałtownie... zresztą, ściśle mówiąc, nie przerywa on swej działalności ni na chwilę... coś, jak Wezuwjusz w starej, poczciwej Europie. Poniżej niego, na półwyspie jeziora Pampa Salada wulkan Fua. Dalej, na samem pograniczu chilijskiem wznosi się na wysokość przeszło sześciu tysięciu sześciuset metrów potężny Llullaillaca. Co... ładna nazwa... można język wyłamać! Przejdźmy teraz do Chili! Pierwszy od północy — Istuga, pięć tysięcy z czemś metrów. Wybucha rzadko, lecz wybuchy jego są straszliwe w swych skutkach. Dalej... wulkan Olcan, bliźniaczo podobny do poprzedniego. Następnie, tuż obok pogranicza Boliwji olbrzymi krater Sant Pedro. Szczyt sięga sześciu tysięcy metrów, lecz krater znajduje się poniżej, na grzbiecie, łączącym dwa wzniesieniu. Obserwowałem jego wybuch zbliska, co omal, że nie przypłaciłem życiem. Obecnie u podnóża Sant Pedro biegnie linja kolejowa, łącząca La Paz z nadmorskiem Antofagasta. Podobno cud nowoczesnej techniki... ciekawy jestem, jak tam teraz ten cud wygląda? Jestem pewien, że z tych wszystkich tuneli i mostów nie pozostało ni śladu... ale mniejsza z tem, idźmy dalej! Ostatni najpoważniejszy z wulkanów Chili to Lasar... pięć tysięcy
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/359
Ta strona została skorygowana.