Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/452

Ta strona została skorygowana.

Pozostawił ją wszak na skrzydle! Czyżby zsunęła się po jego pochyłości? Niemożliwe... zresztą skrzydło całkowicie wznosiło się ponad ziemią, więc nawet w wypadku ześlizgnięcia się po gładkim metalu skrzynka powinna znajdować się na ziemi!
Potworne w swej zgrozie przypuszczenie przyszło mu ma myśl. A nuż skrzynkę zabrał chory?
Rozglądał się, wypatrując na wybrzeżu zgarbionej postaci Deveya. Nie było go ni na prawo, ni też na lewo od miejsca, gdzie znajdował się „Ptak“. Gdzież się zatem podział? Wybrzeże było nizinne; żadna rozpadlina, żadna wyniosłość na niem nie były tak wielkiemi, aby mogły służyć dorosłemu człowiekowi, jako kryjówki.
Opatrzył podwozie, sądząc, że pomiędzy podciąganymi pod sam kadłub samolotu kołami i płozami ukrył się chory. Nie było go tam, jak również nie było i skrzynki.
Uczuł, jak pod czaszkę jego wpełza zimny, ohydny lęk. Zatoczył się, jak pijany. Gdyby nie podwozie, o które się wsparł ręką, upadłby na ziemię. Ostatkiem przytomności wykrzesał w myślach skrę nadziei, że Devey, korzystając z zajęcia się wszystkich przeklętym piecykiem, przewinął się chył-