stępowanie Amy onieśmielało go coraz więcej.
Gryzł się tem wszystkiem i martwił. Gorycz, jaka wezbrała w jego duszy, wyżłobiła na jego czole głębokie zmarszczki bólu.
Wreszcie pewnego razu, korzystając z tego, że Amy bawiła na samotnym spacerze, począł się gorzko uskarżać pani Athow na postępowanie kuzynki. Rzecz prosta, że nie wspomniał ni słówkiem o tem, iż gorycz ta miała swe podłoże w zazdrości.
Pani Daisy traktowała całą tę sprawę zupełnie spokojnie. Zdaniem jej w duszy Amy walczą dwa odmienne uczucia. Z jednej strony zamierająca już miłość dla zaginionego męża, z drugiej rodzące się uczucie ku pięknemu japończykowi. Uważała, że jak dotąd, wszystko jest w porządku. Nikt nie może przecież zabronić kochać się dwojgu młodym ludziom, lecz zazwyczaj przełomy takie nie trwają zbyt długo; miłość ma swe prawa i przed niemi ustąpić muszą wszelkie takie skrupuły, jak naprzykład, pamięć o zmarłych i tam dalej.
— A co się zaś tyczy tak zwanej wdzięczności, to wierzaj mi pan, że cnota ta jest prawie, że nieznaną ogółowi kobiet! — śmiejąc się wesoło, dorzuciła po chwili.
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/460
Ta strona została skorygowana.