cierpiałam... Boże! Kochaj mnie, Jerzy... kochaj! Amy... zapamnij o niej! Musisz zapomnieć! Nie wolno ci o niej myśleć, gdyż musisz kochać mnie! Rozumiesz? Mnie! Mnie, która odda rada za ciebie ostatnią kroplę krwi! Ty nie wyobrażasz sobie, jak bardzo... jak szalenie cię kocham! Kochaj mnie... może miłość nasza będzie ostatnią na ziemi, ale jakżeż potężną... jakżeż wielką!
Słowa swe przerywała gwałtownymi pocałunkami, spadającymi ma wargi osłupiałego Jerzego.
Ilekroć razy otworzył usta, chcąc przemówić, zamykał je natychmiast pocałunek. Ramiona Daisy coraz silniej zaciskały się na szyi Jerzego, krągłe jej piersi uporczywie szukały kontaktu z jego ciałem.
Zrozumiał! Pragnęła oszołomić go żywiołową potęgą swego uczucia... wytrącić z równowagi wichrem namiętności... szaleństwem zmysłów pobudzić zmysły jego do szału!
Postanowił działać stanowczo.
Silnym uchwytem prawej dłoni unieruchomił jej ręce.
— Niechaj się pani uspokoi! Pani Daisy! Przez panią mówi ból i gorączka, powstała w związku z obrażeniem nogi! Ja to wiem... rozumiem doskonale! Pani Daisy... pani sama
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/467
Ta strona została skorygowana.