skrzynkę, znajdującą się w dolnym przedziale szafy.
Skrzynka wydała mu się znaną.
Pochylił się, wysuwając ją nieco z przedziału.
Była to ta sama skrzynka z wentylami, które niegdyś porwał Devey. Błyszczące metalem wentyle leżały w niej, poukładane starannie.
Więc japończycy znaleźli porzuconą przez obłąkanego skrzynkę? Mieli ją u siebie, a jednak nie wspomnieli o niej ni słowem? Zrozumiał... pragnęli za wszelką cenę zatrzymać „Ptaka“ na wyspie!
I w tejże chwili nowa myśl przyszła mu do głowy.
Nie znaleźli skrzynki, a wprost odebrali Deveyowi, który przybiegł z nią na „Asuka-Maru“. Zapewne gnało go tam przyzwyczajenie! Lecz w takim razie obłąkany... został zamordowany przez nich! Tak było niezawodnie... tak! Japończycy zrozumieli, że ukrycie wentyli obezwładni „Ptaka“, nie zawahali się dopiąć tego, chociażby z pomocą mordu na nieszczęśliwym!
— Psy... żółte... zdradzieckie psy! — szeptał Wyhowski, opuszczając statek ze skrzynką na zdrowem ramieniu.
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/509
Ta strona została skorygowana.