Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XX.
Jedenasty już dzień bujał „Ptak” ponad wodami, biegnąc wciąż na południe.
Według obliczeń Wyhowskiego znajdować się powinien nad wyżyną Tybetu.
Pomimo skrzętnego badania horyzontu przez wyborne szkła, najmniejsza nawet plamka nie przerywała monotonnej przestrzeni wód.
Miał zrazu nadzieję, że potężny Rosyjski Grzbiet Kwen-lüniu, ze swymi szczytami, przewyższającymi znacznie wysokość sześciu tysięcy metrów, oparł się zagładzie. Lecz nie pozostało zeń nic. Toż samo ze środkowej części wyżyny Tybetu i z jej ośmiotysięcznometrowemi górami.
Benzyny pozostawało zaledwie na dwie... najwyżej trzy godziny lotu.
Wiedział, że musi upaść.