— Edward żyje! On nie mógł umrzeć! — szepnęła głośniej.
— On żyje! Prawda! — powtórzyła jeszcze raz z akcentem rozdrażnienia w głosie.
Wyhowski podniósł głowę.
W utkwionych w niego jej oczach widniało podniecenie. Policzki jej poczęły się pokrywać lekkim rumieńcem. Uczyniła ruch, jak gdyby pragnąc unieść głowę z poduszek.
Wyhowski kątem źrenic uchwycił lekkie pochylenie głowy, stojącego obok wezgłowia lekarza.
— Tak... Edward żyje! — rzekł głuchym głosem.
Na usta jej wybiegł radosny uśmiech. Oczy zabłysły żywiej.
— Wiedziałam, że ty nie uwierzysz w jego śmierć! — szepnęła tryumfującym tonem. — Nie wierzysz... jak i ja nie wierzę... bo on... musi żyć! Co... prawda?
— Musi! — przytwierdził, starając się nie patrzeć wprost w jej oczy.
Przymknęła powieki i przez chwilę trwała tak bez ruchu.
— Byłam pewna, że nie dasz temu wiary! — przemówiła, nie otwierając oczu — Byłam pewna... jak pewna jestem teraz, że ty go.... znajdziesz! Prawda... że znajdziesz go? —
Strona:Wacław Niezabitowski - Ostatni na ziemi.djvu/80
Ta strona została skorygowana.