Był przekonany, że celem El Terima i jego ludzi było dotarcie do szczytu góry, lecz jak się niebawem okazało, mylił się w swych przypuszczeniach.
Wspinający się znikli poza grupą niewielkich skał, tworzących w połowie wysokości góry jakgdyby osobny cypel.
Po chwili na szczycie cypla poczęły raz po raz ukazywać się postaci Arabów.
Żałyński domyślił się, że cypel ten stanowić ma odtąd nową kryjówkę bandy El Terima.
Po paru godzinach bezustannego obserwowania cypla doszedł do przekonania, że dostać się tam można było jedynie tylko tą drogą, jaką podążyła banda. Nawet w tym wypadku, gdyby, obszedłszy górę, wdarł się na jej szczyt z innej strony, dotarcie do cypla było niemożliwością, gdyż ściana, z której wysterczał, była gładka i prostopadła. Od strony prawej cypel kończył się urwiskiem, skaczącem wdół piorunowemi zygzakami.
Wyniki tej obserwacji zakłopotały go mocno.
Liczył się z tem, że w wypadku konieczności zdobywania kryjówki szturmem, dostęp do niej będzie mógł być łatwo broniony przez bandę, trzymającą go pod obstrzałem. Chyba w ciemnościach nocy udałoby się podkraść niepostrzeżenie pod stanowiska obleganych i rzucić się na nie wręcz.
Spostrzeżeniami temi podzielił się z Ibn Tas-
Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/161
Ta strona została skorygowana.