Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

Szarpnęli się wtył, lecz stopy ich straciły już punkt oparcia.
Zsuwając się po pochylonej płaszczyźnie calizny, zniknęli w czeluści, jaka się pod nimi rozwarła.