Słowa te piszę już z trudem... palce sztywnieją... oczy przesłania mgła... kończę, żegnając i witając zarazem świat... z poza grobu. Hr. Wacław Rzewuski“.
Żałyński zamknął notes i schował do kieszeni.
W krótkich słowach zapoznał Dżaillę z treścią pamiętnika emira.
Dziewczyna litośnie spojrzała na majestatyczną postać swego pradziada.
— Biedny on! — szepnęła, chwiejąc głową. — Pieśń jest trudna i, co najważniejsze, dostosowana do kobiecego głosu i kobiecych kroków! Zbyt krótki czas poświęcił nauce pieśni, którą każda matka z naszego rodu śpiewa swej córce, gdy jeszcze leży ona w kolebce... śpiewa bezustannie! Tym sposobem już od dzieciństwa wbija się ona w pamięć!
— Chodźmy! — porwał się nagle z miejsca.
— Chodźmy! — powtórzyła żywo, powstając. — Jakkolwiek nie lękam się przy tobie niczego, jednak pragnęłabym ujrzeć już gwiazdy, aby przy ich blasku patrzeć w twoje oczy!
Tuliła się doń, przyciskając twarz do jego piersi.
Ucałował oczy i usta dziewczyny, poczem, objąwszy jej kibić ramieniem, wiódł powoli wzdłuż ścian, pod któremi błyszczały bezcenne skarby.
Mijali je obojętnie, bacząc, aby nie przeoczyć otworu kurytarza, wiodącego ku wyjściu.
Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/208
Ta strona została skorygowana.