tęsknili za sobą, to też, kiedy Dumesnil, bawiący podówczas w Stanach Zjednoczonych, zaproponował przyjacielowi lot naokoło świata, Żałyński nie namyślał się zbytnio.
Uzyskawszy długotrwały urlop, pośpieszył do San-Francisco, skąd rozpoczął się lot.
Już podczas przelotu z Palermo do Kairu zauważyli, że motor ich aparatu nieco szwankuje, mieli jednak nadzieję, że zdołają dotrzeć do Karaezi, gdzie istnieją wielkie hangary i warsztaty angielskiego lotnictwa wojskowego w Indjach.
Los jednak chciał inaczej. Motor w parę godzin po starcie w Kairze odmówił zupełnie posłuszeństwa, zmuszając ich do natychmiastowego lądowania na niegościnnej pustyni El-Tih, przyczem podwozie aparatu oraz jedno ze skrzydeł zostały całkowicie zdruzgotane.
Żałyński wyszedł z tej przygody niezbyt obronną ręką. Rozbił głowę przy upadku, rozcinając ją głęboko. Poza tem zwichnął rękę w przedramieniu. Upływ krwi był tak wielki, że Dumesnil, który sam został jedynie lekko potłuczony, z trudem zaledwie zdołał doprowadzić towarzysza do przytomności.
Ze względu na stan jego zdrowia droga do Akaby lub do Suezu, o czem początkowo myśleli, byłaby szaleństwem. Zresztą spadli na połać pustyni, najmniej uczęszczaną przez ludzi, gdyż wielka droga karawanowa, ciągnąca się od Suezu
Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/22
Ta strona została skorygowana.