do Akaby, biegła o dwieście co najmniej kilometrów na północ od miejsca, w którem się znaleźli.
Ibn Tassil, skuszony wysokiem wynagrodzeniem, podjął się ich przewieźć do El-Barrar, ofiarując gościnę w swoim domu i obiecując sprowadzenie słynnego na całą okolicę lekarza arabskiego, który opatrzy rany Załyńskiego.
Nie tracąc przeto czasu, umieszczono rannego na dromaderze Ibn Tassila i po upływie niecałej godziny lotnicy znaleźli się w obozowisku karawany.
Dumesnil opatrzył prowizorycznie rany przyjaciela, który niebawem, trawiony gorączką i wyczerpaniem, usnął w cieniu juków.
Ibn Tassil miał zamiar wyruszyć w drogę dopiero o zmroku, lecz obecnie ze względu na rannego podniósł karawanę na nogi, gdy tylko słońce przetoczyło się na zachodnią stronę nieba.
Pomimo wszelkich starań Dumesnila i Arabów, którzy co chwila poili rannego wodą i kładli mokre chusty na jego głowę, pod wieczór stracił on przytomność, rzucając się w gorączce. Musiano go przywiązać rzemieniami do siedzenia, gdyż zachodziła obawa, że może spaść z wielbłąda.
Karawana szła, milcząc.
Dumesnil, słabo władający angielskim, porozumiewał się z Ibn Tassilem z największym trudem, pomagając sobie znakami.
Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/23
Ta strona została skorygowana.