Strona:Wacław Niezabitowski - Skarb Aarona.djvu/34

Ta strona została skorygowana.

Przez chwilę wpatrywał się w leżącego, następnie, ująwszy ze stojącego obok niskiego stoliczka szklaną czarę, przysunął ją do ust rannego.
Żałyński podziękował mu uśmiechem.
Czara zawierała wodę, zmieszaną z miodem.
Pił z przyjemnością, gdyż gorączka sprawiała mu pragnienie.
Opróżniwszy czarę, oddał ją chłopcu.
— Gdzie Dumesnil? — zapytał powtórnie.
Wzrok chłopca zabiegał niespokojnie po twarzy leżącego i przeniósł się następnie ku opróżnionej czarze.
Żałyński potrząsnął przecząco głową.
— Drugi „inglesi“ spać obok — ozwał się po angielsku z poza uchylonych drzwi czyjś młody, melodyjny głos.
Żałyński poruszył się żywo.
— Dżailla! — zakrzyknął chłopiec w stronę drzwi.
Przez chwilę panowało milczenie, lecz niebawem w drzwiach ukazała się postać kobieca, którą przed chwilą widział już Żałyński, rozwarłszy ze snu oczy.
Chłopiec przemówił do niej, wskazując ruchem głowy leżącego.
Młoda kobieta wysunęła się nieco z poza drzwi.
— Towarzysz jeszcze spać... a... ty leżeć spokojnie! El Terim mówił... leżeć spokojnie!
Mówiła powoli śpiewnym, cichym nieco głosem,