Tak więc żył z nimi razem, ale w rzeczywistości odosobniony, posępny, milczący i bezczynny.
W chacie też o tej porze nie było istotnego zajęcia. Domownicy wałęsali się, baraszkowali: Andrzej, jeżeli był w domu, siedział zawsze przed ogniem, przypatrując się z podełba temu, co się w chacie działo; Niuster i Dżjanha, podśpiewując, reparowali sieci przy pomocy którego z malców, a przed kominem, po przeciwnej stronie kobiety ślęczały z igiełką. Wieczorem, na dworze, odbywały się jakieś zabawy, rozlegały hasła, które cichły natychmiast, skoro tylko pojawiał się Paweł. Otaczała go więc próżnia, a jednocześnie wzmagała się w nim tęsknota za żywem słowem, za śmiechem serdecznym, za dźwiękiem zrozumiałej ludzkiej mowy. Przybycie Ujbanczyka, który skrupulatnie odwiedzał go co święto, wprawiało go w stan upojenia, odczuwany, zdaje się, także i przez młodego Jakuta. Chłopak kładł się na ławie, podkładał ręce pod kędzierzawą głowę i godzinami całemi gotów był słuchać opowiadania o tych dziwach cudowniejszych od najcudowniejszej z bajek; o tych ziemiach, gdzie słońce tak ciepłe, a życie tak szumne, gdzie są ludne miasta gęściej rozrzucone, niż ich sadyby po dolinie, z wielkimi gmachami, zbudowanymi z cegieł i kamienia, a wznoszącemi się wysoko, jak urwiska, gdzie ulice ciągną się długimi szeregami, niby grzędy; o tych ludziach, co zamiast psa i rena, do żelaznego wozu wprzęgli ogień i wodę, po niezmierzonych morzach pływają na okrętach dużych jak wyspy, po powietrzu próbują latać, jak ptaki; o myśli ludzkiej, zaklętej w miedź i żelazo; o siłach niewidzialnych, jak grom potężnych, a ujarzmionych i jak dziecko posłusznych, a wreszcie o tych wielkich społecznych dążeniach do szczęścia, brater-
Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/135
Ta strona została przepisana.