Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/137

Ta strona została przepisana.

I takież na palcach zygzaki,
Na szyi mający bronzowy naszyjnik,
Na krtani drobniutkie kropeczki,
U skrzydeł okucie ze srebra kutego
A pióra ze złota ulane,
Mający lot szparki,
Głos dźwięczny,
Dziób krzywy,
Skład ciała krępawy i krzepki...
O matko ty ptaków pstro-piórych!
O ojcze pstrokatych latawców!
Ty, panie pierzastych, co, lecąc z południa,
Wysłałeś przed sobą miast gońców-forejtrów,
Tysiące śnieżystych śniegirów!
Jużeś ty przyleciał z łbem dumnie wzniesionym
I spadłeś na bór nasz wysoki i ciemny
I czuby dziewięciu modrzewi w garść wziąwszy,
Usiadłeś i władasz, panujesz...
Już krzyczysz, zwrócony na nieba południe,
Już kraczesz miedzianą gardzielą
I od twej pieśni, od echa twej pieśni,
Wypiękniał bór ciemny, wysoki...


śpiewał Dźjanha, stojąc oparty osłup wrót letniej sadyby Andrzeja, do której się już byli kilka dni temu przenieśli. Chłopak patrzył w dal i śpiewał, niby dla siebie, ale za jego plecami zebrała się gromadka słuchającej w skupieniu młodzieży, a dalej nieco, wsparci o płot, stali obok siebie Paweł i Ujbanczyk, który strofa za strofą tłómaczył improwizacye brata. Paweł słuchał go uważnie, wzrokiem jednocześnie śledził stada gęsi, łabędzi, żórawi, rojnie lecących z południa na północ, zdających się ścigać z gromadkami siwych, pozłocistych obłoków, płynących wyżej, a tak wolno, jak gdyby pragnęły, nim