Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/171

Ta strona została przepisana.

pniej. Andrzej, — jak tylko wody cokolwiek opadły, na całe dni zaczął przepadać z domu, wracał tylko na krótko, by złożyć w lodowni gdzieś tam przez kogoś złapane ryby. Jeśli zostawał, cały czas spędzał śpiąc lub jedząc nadmiernie. Niuster, który za pierwszym takim wyjazdem powrócił z nim do domu, pod tym względem naśladował ojca, czasami tylko siadał pod słupem i wiązał sieć, nucąc piosnkę. Andrzejowa, nie mając z kim się kłócić i na kogo gderać, gdyż i dzieci wciąż prawie bawiły się na dworze, zaczęła napadać na Simaksin, ale słabą z niej miała pociechę. Mirjaczka, pod wpływem wzruszenia, szybko i dokładnie powtarzała jak grad sypiące się na nią wyrzuty, przysiadając przytem na ziemi ruchem powolnym, podobnym do krążenia po izbie rozgdakanej kokoszy.
Paweł, któremu te widowiska przyjemności nie sprawiały, wynosił się natychmiast z jurty i szedł bawić się z dziećmi, lub odwiedzić Tunguza. Stary pod niebytność Andrzeja, wypędzony z domu przez gospodynię, która od pewnego czasu nie mogła go znosić, przenosił się ze swoim skórzanym namiotem z jednego końca dziedzińca w drugi. Co dni kilka widział Paweł, jak zbierali z żoną swoje manatki, jak je stary, związawszy w węzeł, ładował na plecy Upaczy i biorąc kij w ręce, szedł przodem, wiodąc ją uroczyście, by znowu o kroków kilka rozbić namiot. Upacza na miejscu przyszłego ogniska układała wianek z płaskich kamieni, nad nim stawiała drewniany, ażurowy szkielet namiotu i naciągała dokoła skórzaną, zamszową opokę. Stary siedział opodal, pykał z krótkiej, miedzianej fajeczki i śledził ruchy żony; gdy wszystko było gotowe, wchodził do namiotu, krzesał ognia, siadał na kobiercu świeżo podesłanych, pachnących gałązek, patrzył, jak błę-