Strona:Wacław Sieroszewski-Na kresach lasów.djvu/29

Ta strona została przepisana.

cesarz powinien się troszczyć najwięcej, nasza mąka“. I zabrali: ten pud, ten dwa, ten półtora, a biedocie już od siebie rozdali, po odrobinie, rozumie się. — Tu Ujbanczyk jął szczegółowo opowiadać przebieg rozpraw; kto wiele wziął i na jakich zasadach; kto się z kim przy podziale pokłócił i jak sobie przymawiali, jak się godzili. — A wszystko Andrzej, co i mówić! człowiek z głową na karku, zakończył. Nam, naprzykład, nic dać nie chcieli, ale on wytargował. „Mateusz, mówi, prawda, biedny, lecz ma synów łowców; znajdą oni, znajdą, niech tylko do wiosny przetrzymają“. No, i dali dziesięć funtów. Kiedym odchodził, to mi jeszcze pięć funtów ze swoich dodał: „Ja wiem, wam nie starczy, mówi, a my ludzie swoi, krewniacy, policzymy się później, odrobicie“.
— Albo nie? Albo to pierwszyzna? — z dumą podchwycił gospodarz.
— No i Tunguzowi on wytargował, całe dwa funty wytargował. „Panowie gromada, mówi, Tunguz biedny, stary, gmina mu pomódz powinna, żyje razem z nami; on też niegdyś, gdy był bogaty, pomagał nam Jakutom; nie trzeba zapominać starego, on poczciwy i Bóg nam za niego odpłaci“. Pomruczeli, pomruczeli, no i dali! Rozumie się, to wiadomo, co Andrzej powie, to się stać musi.
— Doskonały człowiek! — wykrzyknął z zapałem Tunguz, który, choć silił się udawać obojętność, promieniał coraz bardziej w miarę, jak Ujbanczyk powtarzał pochlebne dlań wyrazy Andrzeja. — Doskonały człowiek!
— Co i mówić! za pierwszego go mamy człowieka — zgodził się Mateusz i spytał syna:
— A nie mówił Andrzej czasem, czem i kiedy mamy mu odrobić? Hę? pewnie siano znowu ko-