— Prosimy!...
— „Jeśli błądzę — nie daj zginąć na bezdrożu!...“
— Nie daj!...
— „Ocal zbłąkanego, prowadź mnie...“
— Idziemy...
Podniósł się starzec, a ożywiając się coraz więcej, zaczął tańczyć.
Taniec wyobrażał pochód. Czarownik niezwykłemi wyrażeniami opisywał napotykane przeszkody i obrazował je giestami. Paź, wtórując, szedł za nim, chwilami podtrzymywał go za łokieć. Tak doszli do celu — do kresu. Uroczysty, spokojny, podniósł wieszczbiarz milczący swój bęben ku niebu i zaśpiewał:
„Ty, Etygar, wężowi podobny, w podziemnych krajach żyjący, władnący powietrzem, chorobami i samą śmiercią...
— O, Etygar!...
„I ty, Iniany, podobny do człowieka z ogromnemi skrzydłami, ty, chroniący od zguby stada...
— Iniany!...
„I ty, Arkunda, obdarzony mocą jasnowidzenia!...
„I ty, Nomandaj, którego przerażający krzyk w lód serce zamienia!...
„I ty, żelazno-pióry Ławadabaki!...
„I ty, którego poznajemy tylko po cieniu!...
„Pytam was, czego potrzebujecie i jaka waszego gniewu przyczyna?...
„Powściągnijcie podwładnych waszych; wstrzy-
Strona:Wacław Sieroszewski-W matni.djvu/143
Ta strona została przepisana.