Strona:Wacław Sieroszewski-W matni.djvu/155

Ta strona została przepisana.

mądra była i przezorna?... Ty, Selticzanie, zawsze byłeś prawdziwym Tunguzem; my wszyscy o tem wiemy... a czyż za prastarych czasów na śmierć szli najgorsi? Przysięgam, starcze, tobie i całemu narodowi, że powiedziałem prawdę. Powiedziałem, co mi głos z nieba przykazał!... Bogdajby twarz moja wykręciła się na plecy moje, a ciało wyschło, jak liść tytuniowy... bogdaj wypadły moje oczy, a żyły osłabły, jak źle wysuszone nici... i... niech zgorzeje ręka moja, jak gorzeje serce od poniewierki... — tu szybkim ruchem włożył rękę w płomień ogniska.
Wszyscy z miejsca się porwali, a Selticzan odtrącił starca od ognia.
— Oltungabo, przebacz i wy obecni, przebaczcie!... — odezwał się wzruszony. — Grzech o złe posądzać!... Ja odejdę... jam już postanowił, narodzie mój!... Odejdę wezwany... Gdybym został, wybyście odejść musieli... cóżby to więc warte było?... Jedno jajko zawsze zgnije... Czy człowiek może być człowiekiem bez reniferów?... Czy Tunguz może być Tunguzem bez Tunguzów?... Ja odejdę, ale pamięć o mnie zostanie z wami!... Bywajcie zdrowi!... Niech rozmnażają się stada wasze!... Niech dzieci wasze wyrosną na mężów!... Niech radość nie omija namiotów waszych!... Niech w kotłach waszych nie zabraknie pożywienia, w rogach prochu, a w sercach dobroci!... Ja odchodzę, ale myśli moje łagodne, jak promienie zachodzącego