Strona:Wacław Sieroszewski-W matni.djvu/213

Ta strona została przepisana.
IV.

— Cudzoziemcze!... а!... cudzoziemcze!... Wstrzymaj psa i nastaw czajnik!... — wołały ze śmiechem Jakutki, stukając do drzwi. Wewnątrz domu Ajaks szczekał wściekle, a Zosia płakała przestraszona.
Aleksandra nie było, szukał w gaju kawałka drzewa, potrzebnego do pługa. Lecz gdy pisk i krzyki przeszły we wrzask, któremu wtórowało ujadanie rozwścieczonego psa, przerażony przybiegł pędem do domu. Drzwi zastał otwarte; dziewczyny przytulone do ściany na wysokiej przyzbie rękami chroniły odzież od zębów Ajaksa. Z za progu wyglądała zapłakana i rozciekawiona twarzyczka Zosi.
— Co wy tu robicie?
— Trzymaj psa!... psa!... przebrzydły człowieku! Czyż dobrzy ludzie tak gości przyjmują?... Pies o mało nas nie rozszarpał.
— Dlaczegożeście drzwi otworzyły, zbytnice!...
— A pocoś nie przychodził? Czy myślisz, żeśmy takie głupie? Nim otworzyłyśmy, wlazłyśmy na przyzbę. Pies zły, niech Bóg uchowa... U — u — u!..