Ta strona została skorygowana.
I. WESELE.
— Skończyłam! — rzekła ciotka Ania i odgryzła nitkę, którą szyła.
Ta cioteczka[1] była mistrzem w wynajdywaniu odpowiedniego miejsca dla guzika, fałdy lub ozdoby srebrnej, czy mosiężnej — rzeczy na pozór tak drobnej i nieznaczącej, a tak trudnej, tak bardzo upiększającej lub szpecącej wszelkie odzienie. Umiała też ona pleść „kymny“[2] lepiej niż ktokolwiek, ułożyć w pstry deseń jasne i ciemne kawałki futra, zespolić różnokolorowe skrawki perkalu i sukna w prześliczne, „oju“[3], bez którego nie mogły się obyć „bile“[4], czaprak, „matacha“[5], wszelki ubiór weselny, tak jak i nie weselny. Uprzejmie więc zapraszano i witano ją wszędzie, gdzie była w domu wyswatana dziewczyna lub chłopiec.