uśmiechem. Następnie wyjdzie z namiotu blady, zbolały doktór i będzie mu ostrożnie kiwał głową zdaleka. Fotograf nie będzie śmiał mu w oczy spojrzeć, a on mu powie: „Przebaczam panu, choć to pana sprawa!“ Związany topograf będzie zdala krzyczał: „Zbrodniarze!...“ Nawet baron poczuje wyrzuty sumienia, ale... już za późno! Małych podejdzie i wymierzy mu w skroń rewolwer... Widział tuż blizko przed twarzą zimną, błękitną lufę rewolweru z czarnym otworem pośrodku i szare gałki kul w jego bębnie... Lecz on nie drgnie, nie... Chwila męstwa, błysk, huk, poczym on potoczy się, wstrząsając głową, jak antylopa, którą w jego oczach dobito w początkach podróży... Potym karawana ruszy, a on zostanie z podwiniętemi rękoma i twarzą w piasku... Wiatry go zwolna zamiotą...
Poczuł nagle, jak go zewsząd ogarnia ten wstrętny, suchy, dokuczliwy, trzeszczący piasek, jak owija go, dusi, spiera mu dech, a on się ruszyć nie może; jak wdziera mu się do uszu, nozdrzy, do ust, do samych wnętrzności, oblega i piecze obrzękły język, unieruchomia płuca i serce, objada mięśnie... aż poczuł w sobie szkielet kościany, któremu z pustych oczodołów i szczelin szczękowych wyciekają ze zwycięskim szelestem brudne strugi piasku... Tam daleko taki sam szkielet i dwuch ich tylko w pustyni... Nic, nic nie zostało!... Wszystko znikło. Nic się nie stanie i niczego już więcej nie będzie!... Oto poco istnieje świat!
Powiał nań jakiś zimny oddech i dreszcz grozy przebiegł mu wzdłuż krzyża... Dla czego tak się stało? Dla czego? Z niesłychaną szybkością przemknęły przed nim widziane obrazy... Wczorajszy sąd... uwolnienie Sodmuna i Bage... wsie martwe, ulice miasta z tłumami Chińczy-
Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.