Strona:Wacław Sieroszewski-Zamorski djabeł.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

więc pojechać z niemi, żeby zostać uczonym badaczem, członkiem ich rozmaitych towarzystw? Czy zrozumiałem cię należycie? O, nie rób tego, synu! Za taką cenę matka twoja nie przyjmie dostatku! To tosamo, co samobójstwo!... Gdy zaczniesz pisać inaczej swe rodzinne nazwisko, umrze w tobie cząstka czegoś wielkiego, czego Bóg w nieprzewidzianych swych wyrokach uczynił cię drobnym wcieleniem... Myśl twoja, okuta obcemi dźwiękami, utraci skrzydła. Umrą uczucia oniemiałe, gdyż żyją one jedynie w wyrazach, słyszanych w kolebce. Będziesz miał chwile strasznej tęsknoty, albo gorzej jeszcze: staniesz się chodzącym grobem człowieka. Dużo mamy takich grobów i wciąż się mnożą. Prawda, że dzieje się im niezgorzej, że mają dostatek, uznanie, wygody, że praca ich jest łatwiejsza. Ale nie wierzę, nie wierzę w owocność pracy odszczepieńców. Synu mój, świat stoi ofiarą! Bóg stworzył ludy dla niewiadomych celów i zechciał, aby każdy przez lud swój służył ludzkości, a siła ludu w sercach jego obywateli. Nie szukaj cudzych progów, cudzych zaszczytów i cudzych bogactw! Zachowaj niepokalanemi cnoty przodków, oczyść z brudów, co się zbrukało w przeszłości, ale nie zamieniaj łachmanów własnych na łachmany cudze. Bądź sobą i nie wstydź się, żeś pozornie bezwładny! Cnotami staraj się górować nad innemi. Bądź czysty, bądź mężny, bądź dobry...
— O tak, ojcze, chcę być dobrym...
— Okoliczności zapędziły cię tutaj. Może z czasem zostaniesz naczelnikiem, dyrektorem fabryki wuja. Nie ciemięż krajowców! Niech imię twoich rodaków łączy się w wyobraźni cudzoziemców zawsze ze szlachetnym i wzniosłym obrazem. Był czas, kiedy tak było. Ale prze-